1. Tuż po uzyskaniu wotum zaufania, Donald Tusk wypowiadając się publicznie daje do zrozumienia swoim koalicjantom, że wcale nie zamierza ani ich słuchać, ani jakoś specjalnie przejmować się ich oczekiwaniami. Jako pierwszy z tym publicznym ostentacyjnym lekceważeniem ze strony Tuska, spotkał się marszałek Szymonem Hołownia, który przypomniał, że „teraz oczekuje nowej umowy koalicyjnej, szybkiej rekonstrukcji rządu i sprawnej realizacji obietnic”. Wczoraj podczas wizyty w fabryce Mesko w Skarżysko-Kamiennej, premier Tusk odpowiadając na pytanie jednego z dziennikarzy, jakby od niechcenia rzucił „ spytajcie tych, którzy najgłośniej mówią dzisiaj o tym, że trzeba coś tam zmienić w umowie koalicyjnej, o co im tak naprawdę chodzi”. Tusk w ten sposób w zasadzie wprost sugeruje, że marszałek Hołownia domagając się zmian w umowie koalicyjnej, tak naprawę zabiega tylko o to, aby nie musiał ustępować z tej funkcji w połowie kadencji na rzecz wicemarszałka Czarzastego.

 

2. A więc żadnej nowej umowy koalicyjnej nie będzie, co więcej rekonstrukcja rządu, która miała między innymi polegać na zmniejszeniu liczby konstytucyjnych ministrów o połowę i poważnej redukcji liczby wiceministrów, już teraz powoduje poważne awantury. Przypomnijmy, że rząd Tuska, to najliczniejsza ekipa po roku 1989, liczy bowiem 26 ministrów konstytucyjnych ( w tym 7 bez teki) , plus premier i ponad 100 wiceministrów ulokowanych w poszczególnych resortach i w Kancelarii Premiera. Według informacji krążących po korytarzach sejmowych, po rekonstrukcji rząd ma liczyć 12 resortów, a liczba wiceministrów ma zostać zredukowana do ok. 60, co oznacza konieczność pożegnania się z rządem, co najmniej kilkudziesięciu ministrów i wiceministrów, a to powoduje ogromne negatywne emocje.

 

3. Już teraz można się spodziewać ,że PSL i Ruch Hołowni nie będzie chciał oddać żadnego ministerialnego stołka, w gorszej sytuacji jest Lewica, która przez 1,5 roku straciła 5 posłów i w związku jest skazana na konieczność rezygnacji z przynajmniej jednego ,a może nawet dwóch resortów, zwłaszcza, że wicemarszałek Czarzasty, ma awansować na marszałka. W tej sytuacji to przede wszystkim kosztem polityków Koalicji Obywatelskiej miałaby się dokonać rekonstrukcja rządu i w związku z tym, można się spodziewać buntu w samej Platformie. Ten bunt jest tym bardziej prawdopodobny, ponieważ politycy Platformy w ostatnich tygodniach, a szczególnie po ostatnim wystąpieniu Tuska w Sejmie, „poczuli krew”, bo obecny szef rządu stał się kłębkiem nerwów, bez żadnego poważnego planu na dalsze rządzenie.

 

4. Koalicjanci tuż po głosowaniu nad wotum zaufania, zapewniali, że teraz rząd Tuska ruszy do intensywnej pracy, będzie przedstawiał kolejne pakiety ustaw, ba będzie realizował obietnice które zostały złożone w kampanii w 2023 roku. Wszystko wskazuje na to ,że nic takiego nie będzie miało miejsca, ba dopiero teraz zaczną się targi o stanowiska ministerialne i inne „profity” związane z władzą i wzajemne oskarżenia koalicjantów o brak lojalności. Ba, wczorajsza reakcja Tuska na upominanie się Hołowni o zmianę umowy koalicyjnej, pełna lekceważenia drugiej osoby w państwie z mocną sugestią, że chodzi mu tylko o zachowanie funkcji marszałka, pokazuje, że premier teraz nie zmierza się przejmować żądaniami koalicjantów.

 

5. Ba, Tusk ponoć ostatnio wręcz nie cierpi Hołowni, dlatego między innymi, nie pojawił się na konferencji prasowej w Sejmie , zapowiedzianej wcześniej jako wspólnego wystąpienia szefów partii tworzących obecną koalicję, mówiąc do swojego najbliższego otoczenia, że nie stanie już obok obecnego marszałka. Zwolennikom obecnej koalicji wydawało się, że po uzyskaniu wotum zaufania, rząd Tuska ruszy z przysłowiowego kopyta i zacznie realizować zobowiązania wyborcze, a tu wygląda na to ,że dopiero teraz zaczęły się schody.

1. Wczoraj Rada ministrów przyjęła propozycję podwyżki płacy minimalnej, a także emerytury i renty minimalnej na 2026 tok, oraz podstawowe wskaźniki makroekonomiczne stanowiące podstawę do przygotowania budżetu na 2026 rok. Mimo tego, że resort rodziny, pracy i polityki społecznej, proponował wzrost płacy minimalnej o 354 zł do kwoty 5020 zł, rząd przyjął propozycję resortu finansów, podwyżki w wysokości tylko o 140 zł, czyli z kwoty 4666 zł do kwoty 4806 zł brutto, a wzrost minimalnej stawki godzinowej o 1 zł do kwoty 31,40 zł. To podwyżka zaledwie o 3%, czyli w wysokości średniorocznej inflacji w 2026 roku, przyjętej jako jeden z podstawowych wskaźników makroekonomicznych do skonstruowania budżetu. Na podobnym poziomie jak płaca minimalna, a więc zaledwie o 3%, wzrosną płace w państwowej sferze budżetowej, co oznacza, że w przypadku wyższej inflacji, będziemy mieli do czynienia z realnym spadkiem płac w tej sferze. Jednocześnie przyjęto wskaźnik waloryzacji emerytur i rent w 2026 roku w wysokości 4,9% będący sumą wskaźnika średniorocznej inflacji, a więc 3% i zaledwie 20% udziału w realnym wzroście przeciętnego wynagrodzenia w 2025 roku, co oznacza, że minimalne świadczenie w 2026 roku, wzrośnie zaledwie o 92 zł z 1878 zł do 1970 zł.

 

2. Rada Ministrów przyjęła również podstawowe wskaźniki makroekonomiczne służące do skonstruowania budżetu na 2026 rok, a więc: wzrost PKB 3,5% , jak już wspomniałem średnioroczna inflacja 3%, dynamika przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej 6,7% (w sektorze przedsiębiorstw trochę wyższa 6,9%), przeciętne zatrudnienie w gospodarce narodowej ok. 11 mln etatów, przeciętne zatrudnienie w państwowej sferze budżetowej ok 619 tys etatów, stopa bezrobocia 4,9%. Teraz wszystkie te wielkości zostaną przedstawione Radzie Dialogu Społecznego ( przedstawiciele rządu , ogólnopolskich reprezentacji pracodawców i ogólnopolskich reprezentacji związków zawodowych ) w celu przedstawienia ich opinii. Najpewniej najwięcej emocji na posiedzeniu RDS, przyniesie kwestia ustalenia poziomu wzrostu płacy minimalnej, ponieważ centrale związkowe przyjęły z aprobatą propozycje resortu rodziny, pracy i polityki społecznej ,a więc podwyżkę o 354 zł, natomiast rząd ostatecznie przyjął jako swoją, propozycję ministra finansów, czyli podwyżkę o 140 zł, stanowiącą zaledwie 40% tego co proponował resort rodziny.

 

3. Jak widać wszystkie te wielkości mają charakter konserwatywny, w szczególności średnioroczny wskaźnik inflacji, określony tylko na poziomie 3%, a konsekwencją jego przyjęcia są propozycje niskiego wzrostu płacy minimalnej i emerytury i renty minimalnej. W związku z tym płaca minimalna i wzrośnie tylko o 140 zł, a emerytura o 92 zł i to w ujęciu brutto, co oznacza, że przy rzeczywistym wyższym poziomie inflacji, będziemy mieli po raz pierwszy od wielu lat do czynienia z obniżeniem realnej płacy i emerytury minimalnej. Przypomnijmy, że rządy Prawa i Sprawiedliwości to coroczne znaczące podwyżki zarówno płacy minimalnej jak i emerytury i renty minimalnej, znacząco przekraczające średnioroczny poziom inflacji, co oznaczało ich duży realny wzrost. Realizacja tej polityki oznaczała, że płaca minimalna w latach 2015-2024 wzrosła z kwoty 1750 zł do 4300 zł , a więc z blisko 2,5- krotnie, a minimalna płaca godzinowa, blisko 6 -krotnie, z ok. 5 zł i do ponad 30 zł. Natomiast minimalne świadczenie emerytalno- rentowe w tym samym okresie wzrosło z 880 zł do wspomnianych 1878 zł , a więcej niż 2-krotnie, co po uwzględnieniu wprowadzonej przez rząd PiS, 30 tysięcznej kwoty wolnej w PIT, dodatkowo oznaczało całkowite zwolnienie świadczeń do 2500 zł z tego podatku.

 

4. Wróciły rządy rządy Platformy i wracają praktyki z jej poprzednich rządów w latach 2008-2015, kiedy to podwyżki płacy minimalnej, czy też emerytury minimalnej, były wręcz symboliczne w przypadku płacy minimalnej z 1126 zł do 1750 zł , ą więc w ciągu 8 lat zaledwie o 624 zł, średniorocznie o blisko 80 zł , a emerytura wzrosła z 636 zł do 880 zł, a więc zaledwie o 244 zł, czyli średniorocznie tylko o ok. 30 zł. Teraz kwotowo są to wprawdzie wyższe podwyżki, ale tylko dlatego, że są liczone od znacznie wyższych kwot zarówno płacy minimalnej , jak i emerytury minimalnej ,ale procentowo wróciliśmy do podwyżek symbolicznych, tak charakterystycznych dla poprzednich rządów Platformy.

1. Po wczorajszym wystąpieniu Tuska w Sejmie, koalicjanci już wiedzą, że z tym premierem już nie będzie realizacji żadnych pomysłów programowych, będzie „gnicie”, które zaprowadzi ich wszystkich pod próg wyborczy. Mimo tego, że wystąpienie Tuska było wygłaszane w związku z koniecznością uzyskania wotum zaufania, to jego 2/3 było poświęcone rządom Prawa i Sprawiedliwości, bo zdaniem premiera jego obecne niepowodzenia, to tylko i wyłącznie wina jego poprzedników. Niewiele czasu premier poświęcił omówieniu „sukcesów” obecnego trwającego już ponad 1,5 roku rządzenia, jeszcze mniej mówił o pomysłach na przyszłość, których ponoć sporo dostarczyli mu poprzedniego dnia jego koalicjanci. Wymienił kilka z nich chaotycznie na końcu, zapewniając zdumionych koalicjantów, że będziemy nad nimi pracowali, co oznacza, że raczej odkłada je na wieczne nigdy, no bo na przykład jak mógłby zrealizować odpolitycznienie mediów publicznych w likwidacji, skoro siłowo się je wcześniej przejęto, żeby były nie tylko tubą propagandową rządu, a nawet czymś więcej, ważnym narzędziem do walki z opozycją.

 

2. Premier Tusk wprawdzie przyzwyczaił opinię publiczną do tego, że często mija się z prawdą, a mówiąc mniej dyplomatycznym językiem, zwyczajnie kłamie, to tym razem były to wyjątkowo wręcz prymitywne kłamstwa i manipulacje. Zajął się nimi portal Demagog, który sprawdził trzy fragmenty z wczorajszego wystąpienia Tuska i ogłoszone przez niego obniżenie inflacji, oraz podniesienie do 800 zł świadczenia na dzieci, określił jako manipulacje, a pozyskiwanie gruntów po budowę CPK poprzez wywłaszczenia, określił jako kłamstwo. A więc urzędujący premier starający się uzyskać wotum zaufania w Sejmie, opiera swoje wystąpienie na manipulacjach i kłamstwach , a potwierdza to portal Demagog , prowadzony zresztą przez stowarzyszenie o charakterze lewicowym, na podstawie trzech pierwszych z brzegu fragmentów jego wypowiedzi.

 

3. Ale tych prymitywnych manipulacji i kłamstw, oczywiście było znacznie więcej, choćby to dotyczące obniżenia luki vatowskiej w 2024 roku, choć powszechnie wiadomo ,że minister Domański zrobił to, manipulując sztucznym obniżeniem wpływów z VAT w 2023 roku i sztucznym ich podwyższeniem w w 2024 roku. Jak bowiem mogła zostać obniżona luka vatowska w 2024 roku, skoro w listopadzie minister Domański, przyniósł do Sejmu nowelizację budżetu, informując ,że zabraknie mu do wielkości planowanych, aż 56 mld zł dochodów budżetowych, w tym aż 23 mld zł z podatku VAT. Czemu więc mają służyć tak prymitywne manipulacje jeżeli chodzi o podatki, oczywiście zaciemnianiu rzeczywistości i przykryciu tego, że po powrocie Platformy do władzy, wróciło także polityczne przyzwolenie na wyłudzanie podatku VAT, tak charakterystyczne dla rządów tej partii w latach 2008-2015.

 

4. Po zakończeniu tego wystąpienia Tusk otrzymał od posłów koalicji i towarzyszących mu ministrów, rzęsiste oklaski, nawet na stojąco, ale na twarzach większości jego zwolenników, jednak nie było radości, tylko raczej zakłopotanie. Wszyscy oni widzą, że „król jest nagi” i to nie tylko ze względu na jego wczorajsze wystąpienie, ale także te wcześniejsze jeszcze w końcówce prezydenckiej kampanii wyborczej, w zaprzyjaźnionej TVN 24 i neutralnej Polsat News. Te dwa wystąpienia telewizyjne, jak twierdzi większość politologów i socjologów, nawet tych życzliwych Platformie, przyczyniły się do porażki w wyborach prezydenckich, kandydata Tuska, Rafała Trzaskowskiego. To wczorajsze wystąpienie dało jeszcze Tuskowi wotum zaufania, koalicjanci karnie za nim zagłosowali, ale już wiedzą, że mówiąc posłem Sawickim „ten koń już tego ciężkiego wozu nie pociągnie, ale to wcale nie oznacza, że należy mu zmienić wóz na lżejszy, tylko raczej trzeba zmienić konia”. Poseł Sawicki i cały PSL, podobnie jak inni koalicjanci - wprawdzie wczoraj karnie głosowali za wotum zaufania dla Tuska, ale „poczuli krew” i teraz wraz z niektórymi czołowymi politykami z Platformy, będą tylko czekać na okazję, aby jednak tego „konia zmienić”.

1. Dzisiaj od rana w Sejmie wniosek o wotum zaufania dla rządu Tuska, niestety bez debaty, a więc wystąpień klubowych, tylko z pytaniami posłów, na które zapewne nie otrzymamy odpowiedzi, bo taka jest praktyka tego premiera i jego ministrów.Taka o podobnym charakterze odbyła się przecież w momencie powołania tego rządu w grudniu 2023, wtedy jeszcze dopuszczono głosy klubowe i ograniczoną liczbę pytań, premier wprawdzie odpowiedział dosłownie na kilka, później stwierdził, że na resztę odpowie na piśmie i posłowie, którzy je zadali do tej pory czekają na te odpowiedzi. Zapewne więc po długim wystąpieniu i ogłoszeniu kolejnego „nowego otwarcia”,ok. godz. 14 premier Tusk uzyska więcej głosów za, niż głosów przeciw ( w przypadku tego głosowania wystarczy zwykła większość głosów, w obecności przynajmniej ustawowej liczby posłów), ale jak się wydaje na krótko, bo szykują się na niego zarówno koalicjanci, jak i politycy z jego własnej partii.

 

2. Po ponad tygodniu przepychanek pomiędzy premierem i koalicjantami, ustalono wprawdzie, że będą oni głosowali za wotum zaufania,ale jak jak wynika z nieoficjalnych informacji pojawiły także liczne oczekiwania, a nawet żądania, których Tusk zapewne nie będzie chciał spełnić. PSL chce w najbliższych miesiącach zmiany premiera, bo zdaniem jego polityków „ zmiana premiera to zmiana sposobu pracy rządu, większe partnerstwo w koalicji, mniej konfliktów i więcej wsłuchiwania się w siebie nawzajem”. Stąd wcześniejsze „mocne” wystąpienie marszałka seniora Marka Sawickiego o konieczności „wymiany konia, a nie podstawiania mu lżejszego wozu” , czy senatora Michała Kamińskiego, który podkreślał, że wcześniejsze ataki Tuska na prezydenta Donalda Trumpa i dr Karola Nawrockiego , po ich wyborze na prezydentów USA i Polski, tak naprawdę dyskwalifikują go w wykonywaniu funkcji premiera.

 

3. Z kolei Polska 2050 zażądała od Tuska uchwalenia nowej ustawy medialnej odpartyjniającej media publiczne, ustawy o oczyszczeniu spółek Skarbu Państwa z nominatów partyjnych, ustawy o asystencji osobistej dla osób niepełnosprawnych, ustawy o szkołach podstawowych wolnych od smartfonów i zwiększenia nakładów na budownictwo mieszkaniowe przy jednoczesnej rezygnacji z ustawy o dopłatach do kredytów mieszkaniowych. Zdaniem liderów tej partii te postulaty programowe, były zawarte w umowie koalicyjnej z listopada 2023 roku, ale do tej pory, nie tylko nie zostały zrealizowane, ale nawet nie rozpoczęto prac nad nimi, dlatego zwracają się do Tuska z zawołaniem „ dość kombinowania i do roboty”. Tyle tylko, że skoro do tej pory przez 18 miesięcy koalicjanci w tych sprawach nie doszli do porozumienia, to oznacza, że nie wszyscy z nich się na nie zgadzają, a więc jak nie było ich uchwalenia, tak i najprawdopodobniej nie będzie dalej.

 

4. Także w Platformie trwają podskórne ruchy, których celem jest zmiana premiera, nasiliły się one po przegranej Rafała Trzaskowskiego, który na kandydata został wprawdzie wybrany w prawyborach, ale przecież jest jasne, że był kandydatem Donalda Tuska. Co więcej część czołowych polityków Platformy uważa, że to także Donald Tusk przyczynił się do przegranej Trzaskowskiego, między innymi swoim bezpośrednim włączeniem się w kampanię wyborczą, w tym przede wszystkim „słynnym” wywiadem w Polsat News u red. Bohdana Rymanowskiego. Mówiąc wprost czołowi politycy Platformy „ poczuli krew” swo jego przywódcy, a po ostatnich wydarzeniach, coraz bardziej zdają sobie sprawę, że nie poprowadzi on ani rządu, ani partii do jakiegokolwiek następnego zwycięstwa. Na takiego następcę Tuska jest wskazywany przez „spisko wców” Radosław Sikorski, który w kampanii wyborczej Trzaskowskiego specjalnie się nie udzielał ( oprócz słynnego piwa z Mentzenem, które ponoć pociągnęło Rafała w dół , a nie w górę), a teraz zintensyfikował swoje kontakty w kraju i zagranicą, delikatnie sondując , jakby przyjęta zostałaby taka zmiana.

 

5. Dzisiaj więc Tusk się jeszcze obroni, ale w kolejnych miesiącach będzie to już coraz trudniejsze, bo rzeczywistość coraz bardziej skrzeczy, a jego ekipa nie pomysłów na dobre rządzenie. Co więcej, większość obecnych żądań koalicjantów jest nie do zrealizowania, bo wokół tych spraw trwają już od miesięcy intensywne spory i skoro przez ostatnie 18 miesięcy, nie posunięto się do przodu, to trudno, żeby stało się to teraz. Frustracje w koalicji będą więc narastać i Tusk będzie musiał odejść, jest tylko poważna wątpliwość, czy w tej nowej sytuacji, będą oni w stanie uzgodnić jego następcę, skoro będzie przynajmniej 3 kandydatów na jego miejsce.

1. Według tzw. wiosennej prognozy przygotowanej przez Komisję Europejską dotyczących najważniejszych wielkości makroekonomicznych charakteryzujących gospodarki poszczególnych krajów członkowskich, Polska będzie jednym z 4 krajów UE, w których w ciągu kilku lat gwałtownie wzrósł dług publiczny ( chodzi o Rumunię, Francję, Finlandię i właśnie Polskę). Według tej prognozy dług publiczny Polski wyniesie 60,7 % PKB w 2025, a więc po raz pierwszy w historii naszego członkostwa w przekroczy 60% PKB ,czyli kryterium wyznaczone Traktatem z Maastricht, a w 2026 roku wyniesie aż 65,3% PKB. Oznacza to, że zaledwie w ciągu 3 lat rządów Donalda Tuska dług publiczny liczony unijną metodą ESA2010, a więc obejmujący sektor rządowy i samorządowy, wzrośnie aż o 16 pp PKB i to mimo wzrostu gospodarczego, który w tym okresie wyniesie średnio w każdym roku ponad 3% PKB.

 

2. Przypomnijmy bowiem, że na koniec 2023 roku, a więc na koniec rządów Prawa i Sprawiedliwości dług publiczny wyniósł 49,3% PKB i był niższy od tego z 2015 roku, a więc ostatniego roku rządów Platformy o ponad 2 pp , bowiem wtedy wyniósł 51,6% PKB. Udało się to osiągnąć, mimo tego, że w latach 2020-2021 mieliśmy do czynienia z pandemią Covid19 i jej skutkami, co wymagało dodatkowych olbrzymich środków na ratowanie gospodarki i systemu ochrony zdrowia ( przynajmniej 350 mld zł). Z kolei w 2022 roku nastąpiła agresja Rosji na Ukrainę i znowu wiązało się ogromnymi dodatkowymi wydatkami budżetowymi, szczególnie w związku z gwałtownym wzrostem cen nośników energii i koniecznością wprowadzenia tarcz osłonowych dla przedsiębiorców i gospodarstw domowych, a także pomocą militarną i humanitarną dla Ukrainy.

 

3. Od 2024 roku oddziaływanie tych dwóch szoków zewnętrznych na finanse publiczne ustało, a mimo tego już nowa koalicja pod przywództwem Donalda Tuska, spowodowała przyjęcie dwóch budżetów z astronomicznymi wręcz deficytami w roku 2024 na poziomie 240 mld zł (wykonano go na poziomie 211 mld zł, ale tylko dlatego ,że nie zrealizowano w pełni wydatkach), a w 2025 roku na poziomie aż 290 mld zł. Te deficyty budżetowe, ale także deficyty w funduszach pozabudżetowych przekładają się na wzrost długu publicznego, który w 2024 roku, wzrósł o ponad 320 mld zł i przekroczył magiczną granicę 2 bilionów złotych (dokładnie 2,011 bln zł), co oznacza , że dług ten rósł w 2024 roku o blisko 900 mln zł dziennie. Jednak w IV kwartale 2024 roku dług publiczny przyrósł o blisko 115 mld zł, co oznacza, że przez ostatnie 90 dni poprzedniego roku, rósł już w tempie jeszcze wyższym i ten wzrost wynosił ponad 1,2 mld zł dziennie. Niestety wszystko wskazuje na to ,że w roku 2025, tempo wzrostu zadłużenia jest podobne, w I kwartale 2025 roku, mamy wprawdzie tylko dane dotyczące zadłużenia samego Skarbu Państwa (nie obejmującego funduszy pozabudżetowych), które według danych resortu wzrosło o ponad 111 mld zł, co oznacza, że rosło ono w podobnym tempie jak w IV kwartale 2024 czyli ponad 1,2 mld zł dziennie.

 

4. Mimo tego, że Tuska wysłał do Brukseli tzw. plan budżetowo- strukturalny, w którym zobowiązał się do redukcji zarówno deficytu sektora rządowego i samorządowego do poniżej 3% PKB, jak i długu publicznego do 2028 roku. Niestety już pierwszy rok realizacji tego planu pokazuje, że deficyt ten nie tylko się nie zmniejsza ale wręcz przeciwnie zwiększa, w tam tym roku wyniósł aż 6,6% PKB, a w tym roku będzie na podobnym poziomie. W tej sytuacji gwałtownie rośnie także dług publiczny, który jak juuż wspomniałem wg prognozy KE w tym roku przekroczy 60% PKB, a w roku 2026 aż 65% PKB i to mimo wspomnianego wysokiego wzrostu gospodarczego. Rząd Tuska w szybkim tempie doprowadził do gwałtownego pogorszenia stanu finansów publicznych i to mimo braku tzw. szoków zewnętrznych i wysokiego wzrostu PKB i jak wynika z prognoz KE, w dającej się przewidzieć przyszłości, ten proces będzie się niestety nasilał.