1. Kilka dni temu w jednym z wywiadów prezes najstarszej na polskim rynku firmy pożyczkowej Provident Marcin Żuchowski, stwierdził między innymi „ w ostatnich latach mieliśmy regres, teraz się odbijemy”. To swoiste podsumowanie już ponad 13 miesięcy rządów Donalda Tuska, szef firmy pożyczających pieniądze na lichwiarski procent, stwierdza ,że lata rządów Prawa i Sprawiedliwości to regres dla takich firm, natomiast teraz , ten regres sobie odbijemy. Ten regres, o którym wspomina prezes Providenta, to nie tylko znaczący spadek zainteresowania pożyczkami w takich firmach, ze względu na znaczącą poprawę sytuację materialną Polaków, ale także ograniczenia ustawowe, wprowadzone przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, między innymi dotyczące maksymalnych pozaodsetkowych kosztów kredytu, które zostały określone na 20% (wcześniej żadnego limitu dotyczącego tych kosztów, nie było). Firmy pożyczkowe liczą, że ten rząd pozwoli na ich podniesienie, jak sugerują przynajmniej do poziomu 45%, a także złagodzi inne rygory, wynikające z poddania sektora pożyczkowego Krajowemu Nadzorowi Finansowemu.

 

  1. To stwierdzenie prezesa Providenta potwierdzają dane Biura Informacji Kredytowej (BIK), z których wynika, wręcz gwałtowny wzrost ilości i wartości pożyczek pozabankowych w 2024 roku w porównaniu z rokiem poprzednim. Pierwszy rodzaj tych pożyczek to tzw. pożyczki celowe, przeznaczone na sfinansowanie konkretnego zakupu wskazanego przez pożyczkobiorcę ( nie otrzymuje on środków finansowych do ręki), a ich średnia wartość wynosiła około 700 zł. Takich pożyczek udzielono w 2024 roku ponad 8,7 mln sztuk na łączną wartość ponad 6,1 mld zł, co oznacza wzrost w stosunku do roku 2023, w ujęciu ilościowym o blisko 46%, a w ujęciu wartościowym o ponad 52%. Z kolei drugi rodzaj pożyczek czyli pożyczki gotówkowe, wpłacane bezpośrednio na konto klienta, z których środki mogą być wydatkowane na dowolny, mają dwojaki charakter, niskie kwoty i krótki okres to tzw. chwilówki, oraz wysokie kwoty i dłuższy okres spłaty, trwający nawet klika lat, te są zbliżone do bankowych kredytów. Takich pożyczek gotówkowych udzielono w 2024 ponad 5,7 mln sztuk i było to o blisko 32% więcej niż w roku 2023, a ich wartość wyniosła ponad 15 mld zł i była o blisko 50% wyższa niż w 2023 roku.

 

  1. Pomijając więc takie instrumenty jak karty, czy tzw. limity pożyczkowe, które oferuje także sektor pozabankowy, tylko pożyczek celowych i gotówkowych, podmioty tego sektora, udzieliły w 2024 roku na łączną kwotę ponad 21 mld zł i było to o ponad 50% więcej niż w roku 2023. Prezes Providenta ma więc rację , regres z z poprzednich lat , okresu rządów Prawa i Sprawiedliwości , firmy sektora pożyczkowego już w poprzednim roku sobie odbiły i jak można się dowiedzieć z jego wywiadu liczą na więcej, w tym także na korzystne dla sektora zmiany ustawowe.

 

  1. O gwałtownym pogarszaniu się sytuacji materialnej wielu polskich rodzin świadczy także zapowiedź, jednej z dużych sieci handlowych, posiadającej bardzo dużą ilość placówek w Polsce, o rozważaniu rozpoczęcia sprzedaży towarów z odroczonym terminem płatności, co przez wiele lat w środowisku wiejskim, było praktykowane jako tzw. sprzedaż „na zeszyt”. Tego rodzaju sprzedaż przez okres rządów Prawa i Sprawiedliwości jak już wspomniałem w zasadzie zniknęła, ze względu na wyraźną poprawę sytuacji materialnej większości Polaków, teraz wraca i to nie tylko w środowisku wiejskim, ale jak wszystko na to wskazuje, także w środowisku miejskim.

 

  1. To są bardzo niepokojące sygnały świadczące o gwałtownym pogarszaniu się sytuacji materialnej wielu polskich rodzin, co więcej te procesy w naszej gospodarce, które miały miejsce w roku poprzednim i są zapowiadane w obecnym , przede wszystkim liczne zapowiedzi zwolnień grupowych, świadczą o tym, ze ten proces, będzie się tylko nasilał. Wszystko to po zaledwie 13 miesiącach rządów Tuska, który w mediach społecznościowych tryska optymizmem , jak to poprawia sytuację materialną polskich rodzin  i jednocześnie zagrzewa swoich ministrów do przyspieszenia procesów rozliczeń polityków Prawa i Sprawiedliwości.

  1. Zapowiadane jako wielkie wydarzenie spotkanie unijnych komisarzy z przewodniczącą Ursulą von der Leyen i ministrów polskiego rządu z premierem Tuskiem w Gdańsku, jak wynika z konferencji prasowej ich obojga, nie przyniosło żadnych wymiernych efektów, tylko kolejną dawkę propagandowej papki. Ogłoszony przez rząd Tuska priorytet naszej prezydencji, czyli bezpieczeństwo, nie spotkał się z żadnym konkretnym zapewnieniem, że choćby inwestycje na naszej i jednocześnie unijnej granicy wschodniej, zostaną wsparte jakimikolwiek środkami europejskimi, przewodnicząca KE nawet nie wspomniała, o ponoć pierwszej transzy 100 mln euro, którą miałaby być wsparta nasza Tarcza Wschód, o czym już parokrotnie zapewniał polski premier. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie żadnych pieniędzy z unijnego budżetu na ten cel, najwyżej będziemy mogli, wziąć kredyt na rynkowych zasadach w z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i to dopiero po zmianie jego priorytetów w zakresie kredytowania.

 

  1. Co więcej priorytet zapewnienia bezpieczeństwa, został przez KE przyjęty, tyle tylko, że wydatki z budżetów krajowych na ten cel, nie są wyłączane z deficytu budżetowego, mimo, konkluzji Rady Europejskiej z jesieni 2023 roku. Doskonałym przykładem jest potraktowanie Polski przez KE i wszczęcie wobec naszego kraju procedury nadmiernego deficytu, bo deficyt sektora finansów publicznych wyniósł wprawdzie 5,3% PKB, ale wydatki na zakup uzbrojenia przynajmniej 1,5% PKB, a dodatkowe wydatki związane z agresją Rosji na Ukrainie kolejny 1% PKB, czyli po ich odliczeniu, ten deficyt był jednak niższy niż 3% PKB. Albo więc rząd Tuska niespecjalnie o to zabiegał, co jest możliwe bo będące w podobnym położeniu Czechy i Estonia, takie wyłączenie z procedury nadmiernego deficytu uzyskały, albo  też inwestycje w bezpieczeństwo są priorytetem UE tylko na papierze.

 

  1. Czystą propagandą na tej konferencji prasowej, powiało, kiedy Tusk powiedział, że Polska nie będzie implementować przepisów paktu migracyjnego i nie będziemy przyjmować imigrantów, bo przyjęliśmy 2 mln Ukraińców. Otóż pakt migracyjny przyjęty przez Radę Unii Europejskiej w maju, składa się z 5 rozporządzeń i one wprost po wejściu w życie, są obowiązującym także w Polsce prawem, w tej sytuacji o żadnej implementacji, nie może być mowy. Jeżeli chodzi o uchodźców wojennych z Ukrainy, to przebywa ich w naszym kraju około 1 mln, ale uchodźcy wojenni z tego kraju są w każdym kraju UE, ba proporcjonalnie do liczby mieszkańców, najwięcej ich jest w takich krajach jak Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, więc żadnych ulg z tego tytułu nie będzie.

 

  1. Podobnie wybitnie propagandowy charakter miała wypowiedź Tuska, dotycząca cen energii, stwierdził on bowiem „ nie może zapaść żadna unijna decyzja , która może spowodować wzrost cen energii”, tyle tylko, że te decyzje zapadły już dawno, a Tusk był ich współtwórcą. Przypomnijmy, że Tusk zgodził się na tak radykalny system europejskiej polityki klimatycznej, najpierw jesienią 2008 roku,  w tym na słynne 3x20, między innymi redukcję o 20 proc. emisji CO2 do roku 2020. Przy czym wyraził wtedy także zgodę na zmianę bazy z roku 1989 na 2005, co w sposób szczególny postawiło Polskę w trudnej sytuacji, bowiem cały wysiłek redukcyjny, który  Polska wykonała  w ciągu tego okresu wynoszący aż 32% redukcji emisji CO2, za który zapłaciliśmy utratą sporej części naszego przemysłu i wzrostem bezrobocia, został w ten sposób wyrzucony do kosza. Wtedy także zapadła zgoda na obowiązkowy handel uprawnieniami do emisji CO2 dla  podmiotów wytwarzających energię elektryczną, który zaczął obowiązywać od 1 stycznia 2013 roku.

 

  1. Jeszcze radykalniejsze rozwiązania zaproponowała KE w polityce klimatycznej w 2014 roku, Tusk wtedy jeszcze jako premier zdając sobie sprawę, że ich przyjęcie uderzy w Polskę jeszcze mocniej, niż porozumienie z 2008 roku, dwukrotnie prosił o przełożenie debaty nad tymi zmianami na posiedzeniu Rady Europejskiej w marcu i w czerwcu 2014, na jesień tego roku. Pod koniec października 2014 roku na posiedzenie RE, kierowanej już wtedy przez nowego przewodniczącego Donalda Tuska, pojechała nowa premier Ewa Kopacz i zupełnie nieprzygotowana zgodziła na kolejne restrykcje (między innymi ograniczenie emisji CO2 o 43 % do o 2030 roku, ale przede wszystkim na wprowadzenie tzw. Rezerwy Stabilizacyjnej. Rezerwa to zdjęcie z rynku 900 mln ton pozwoleń na emisję, co już wówczas zostało nazwane przez polski Senat para-podatkiem dla polskich wytwórców energii elektrycznej i jest poważnym powodem gwałtownego wzrostu ich cen.
    Drugim powodem był fakt, że pozwolenia na emisję od stycznia 2018 roku, stały się instrumentem finansowym, a tym samym w handlu nimi bierze udział szeroko rozumiany sektor finansowy, a pozwolenia na emisję stały się przedmiotem powszechnej spekulacji. Ponadto także wtedy w roku 2014 wprowadzono zmianę w handlu emisjami ETS na lata 2021-2030, polegającą na corocznej redukcji puli uprawnień na rynku o 2,2 proc., co oznacza w każdym roku zmniejszenie ich ilości, a tym samym jest to kolejny powód do windowania ich cen.

 

6. Teraz rząd Tuska zgodził się na wejście w życie tzw. ETS 2 od 1 stycznia 2027 roku , co oznacza w Polsce wzrost cen paliw o przynajmniej 0,5 zł za litr paliwa, energii z gazu dodatkowo 90 zł za 1 MWh i za tonę węgla  dodatkowo przynajmniej 400 zł za tonę. A więc wszystkie decyzje powodujące wzrost cen nośników energii w UE już zapadły właśnie przy udziale Tuska, więc teraz jego sprzeciw wobec rosnących cen energii, można tłumaczyć tylko tzw. efektem wyparcia. Przy takiej przewadze medialnej, Tusk może tę propagandę uprawiać, ale rzeczywistość coraz bardziej skrzeczy, bo Polacy odbierają coraz częściej rachunki za energię elektryczną, gaz, ciepło w mieszkaniach 2-3 razy wyższe niż w poprzednim sezonie grzewczym i tego żadną propagandą, nawet przy udziale Ursuli von der Leyen, jednak nie uda się przykryć.

  1. Wczoraj na wniosek klubu Prawa i Sprawiedliwości w ramach informacji bieżącej, miała miejsce debata dotycząca objęcia Polski procedurą nadmiernego deficytu, w tym także zaakceptowania 21 stycznia 2025 roku przez Radę Unii Europejskiej polskiego planu budżetowo - strukturalnego, który zawiera propozycje cięć wydatków budżetowych w latach 2025-2028. Rząd reprezentowała wiceminister finansów Hanna Majszczyk i mimo jej wyjaśnień, że rząd Tuska podjął starania o wyłączenie Polski z procedury nadmiernego deficytu, to wygląda na to, że były to działania pozorowane, bo tak naprawdę, objęcie Polski tą procedurą, było mu na rękę. Wszak teraz premier może powiedzieć, chętnie podwyższył bym kwotę wolną od podatku do 60 tys zł w PIT, ale niestety ponieważ roczny koszt tego przedsięwzięcia, to ponad 50 mld zł, czyli około 1,5 % PKB, to niestety Komisja Europejska na to nie pozwoli, bo jesteśmy objęci procedurą nadmiernego deficytu, a z niej wynika konieczność corocznego zmniejszania deficytu budżetowego.

 

  1. Procedura nadmiernego deficytu wobec Polski została podjęta wobec Polski w związku ze wzrostem deficytu sektora finansów publicznych w 2023 roku, a więc ostatnim roku rządów Prawa i Sprawiedliwości, do poziomu 5,3% PKB i długu publicznego do poziomu 59,6% PKB. Rzeczywiście ten deficyt wzrósł do tego poziomu 5,3% PKB, ale wydatki na obronę narodową wyniosły 3,3% PKB, w tym twarde wydatki na zakup uzbrojenia i inwestycje z nimi związane, blisko 1,5% PKB, wydatki na tarcze energetyczne związane z wojną na Ukrainie 0,6% PKB, wreszcie wydatki na uchodźców wojennych z Ukrainy 0,3% PKB. Co więcej wydatki na te cele w kolejnych latach rosną, co oznacza, że jest trwałe obciążenie związane z zapewnieniem bezpieczeństwa naszemu krajowi i powinno być uwzględnione przez Komisje Europejską. Gdyby rząd chciał przekonać KE do swojego stanowiska, to przecież te 3 rodzaje wydatków w 2023 roku, obniżały nasz deficyt z 5,3% PKB do 2,9% PKB a więc poniżej 3% PKB, zawartych w pakcie Stabilności i Wzrostu. Dwa kraje będące w podobnej sytuacji jak Polska, tzn Estonia i Czechy, także wydatkujące dodatkowe środki na zbrojenia, oraz na przyjmowanie uchodźców z Ukrainy, jak się okazało, miały wyższą siłę przekonywania, niż polski rząd i obydwa te kraje ,choć znalazły się na liście krajów do objęcia procedurą nadmiernego deficytu, ostatecznie z tej listy wypadły.

 

  1. Zawartość przestawionego przez polski rząd w Brukseli planu budżetowo- strukturalnego, to drastyczna redukcja deficytu sektora finansów publicznych, wynosząca od roku 2026 do roku 2028 po blisko 1 pp PKB rocznie, a to oznacza głównie cięcia wydatków, zwłaszcza, że przewiduje się w tym czasie zaledwie symboliczny wzrost dochodów budżetowych. Co więcej redukcja deficytu całego sektora finansów publicznych o około 1 pkt procentowy rocznie, oznacza znacznie głębszą redukcję deficytu budżetowego, bo tak się składa, że  ostatnio w Polsce, deficyty budżetowe są wyższe niż deficyty sektora finansów publicznych ( np. na 2025 rok planowany deficyt budżetowy wynosi 7,3% PKB, a całego sektora finansów publicznych 5,7% PKB, czyli jest o blisko 2 pkt procentowe, niższy).

 

  1. Takie redukcje deficytu w kolejnych latach wyrażone w procentach PKB, niewiele mówią, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę, że 1% PKB w warunkach roku 2025, to około 40 mld zł,  to oznacza, poważne ograniczenia wydatków budżetowych w kolejnych latach po wyborach prezydenckich, o kwoty znacznie wyższe niż wspomniane 40 mld zł i to w każdym kolejnym roku budżetowym. Z ogólnikowych wyjaśnień minister Majszczyk wynika także, że wspomniane redukcje wydatków budżetowych, mają nie dotyczyć wydatków na obronę narodową, bo w kolejnych latach budżetowych, będą one akurat rosły, ale to oznacza cięcia w innych obszarach.

 

  1. Z konkretnych posunięć w rządowym dokumencie wpisano między innymi utrzymanie do 2028 roku dotychczasowej wysokości  progów podatkowych i kwoty wolnej w PIT,  to oznacza, że obietnica wyborcza Platformy kwoty wolnej w wysokości 60 tys zł, była klasycznym oszustwem wyborczym. Wśród tych proponowanych rozwiązań znalazły się także,  coroczne podwyżki akcyzy na tytoń i alkohol, rezygnacja z tarcz energetycznych dotyczących cen prądu, gazu i ciepła systemowego, brak waloryzacji świadczeń w programach społecznych i świadczeń rodzinnych. Natomiast zaskakujący jest brak w tym dokumencie jakichkolwiek działań rządu jeżeli chodzi o wzrost wpływów z VAT i CIT w ciągu najbliższych 4 lat, wpływ tych podatków na tzw. konsolidację fiskalną w relacji do PKB  jest wręcz zerowy i tej poważnej wątpliwości minister Majszczyk, nawet nie próbowała wyjaśniać.

 

  1. Minister Majszczyk tak naprawdę w swoich dwóch 10-minutowych wystąpieniach dostarczyła argumentów potwierdzających, że rządowi Tuska zależało na objęciu Polski procedurą nadmiernego deficytu, bowiem to pozwoli się uwolnić od licznych obietnic wyborczych. Co więcej, wczorajsze wystąpienie przedstawicielki rządu, tylko potwierdza, że opisane w dokumencie  rządowym posunięcia rządu redukujące deficyt budżetowy, tak naprawdę są klasycznym mydleniem oczu Polakom, wszak w kampanii wyborczej trudno ujawniać drastyczne cięcia wydatków budżetowych. Jeżeli jednak, nie daj Boże, wybory prezydenckie wygrałby kandydat Platformy Rafał Trzaskowski, to wtedy przecież podpisze on nie tylko ustawę legalizującą to bezgraniczne bezprawie we wszystkich dziedzinach naszego życia za okres rządów obecnej koalicji, ale także na przykład ustawy likwidujące program 800 plus, czy 13. i 14. emeryturę.      

  1. Wczoraj na komisji infrastruktury na wniosek posłów Platformy, większość posłów reprezentujących koalicję 13 grudnia, odrzuciła obywatelski projekt ustawy o CPK pod którym zebrano ponad 200 tysięcy podpisów. Przypomnijmy, że pod koniec listopada poprzedniego roku, odbyło się w Sejmie I czytanie tego obywatelskiego projektu ustawy dotyczącego realizacji  Centralnego Portu Komunikacyjnego (CPK), pod którą w zaledwie 3 miesiące, społeczny komitet zebrał jak już wspomniałem, imponującą liczbę ponad 200 tysięcy podpisów. Ta ogromna społeczna mobilizacja dotyczyła inwestycji, której realizację rozpoczął jeszcze rząd Prawa i Sprawiedliwości, a rząd Donalda Tuska ją zablokował, ostentacyjnie powołując na specjalnego pełnomocnika, jej głównego przeciwnika, posła Macieja Laska. Przypomnijmy, obecny minister, sprzeciw wobec tej inwestycji, uczynił głównym hasłem swojej kampanii wyborczej latem i jesienią 2023 roku, wykorzystując do tego nieliczne protesty społeczne związane z  budową niektórych  linii  kolejowych, które miały powstać w ramach tego projektu. Podejmując decyzję o odrzuceniu obywatelskiego projektu ustawy o CPK, Platforma przypomniała, kiedyś głośne stwierdzenie, że jest obywatelska podobnie jak była w poprzednim ustroju, Milicja Obywatelska.

 

  1. Przypomnijmy także ,że podczas I czytania projektu ustawy o CPK w Sejmie pod koniec listopada poprzedniego roku, większość klubów i kół parlamentarnych poparła przedstawiony projekt obywatelski, jedynie przedstawiciel klubu Platformy mocno go krytykował i złożył nawet wniosek o jego odrzucenie w czytaniu, ale po 2 tygodniach tuż przed jego głosowaniem, został on jednak wycofany. To zachowanie Platformy w sprawie obywatelskiego projektu ustawy, dotyczącego CPK, już wtedy sygnalizowało, że będzie on robiła w Sejmie obstrukcję w pracach nad tym projektem i po 2 miesiącach jego przetrzymywania go w komisji infrastruktury, wczoraj zdecydowała się go odrzucić. Wprawdzie latem tego roku po 6 miesiącach różnego rodzaju audytów, premier Tusk i jego minister Lasek zapowiedzieli na specjalnej konferencji prasowej, że będą realizować CPK, ale z tak głębokimi modyfikacjami, że czynią ten projekt zupełnie nieracjonalnym.

 

  1. Niestety w ciągu kolejnych 6 miesięcy urząd ministra Laska i podporządkowana mu spółka CPK, pozorowały tylko prace związane z tą inwestycją, w konsekwencji, podczas składania informacji bieżącej w sprawie tej inwestycji w grudniu poprzedniego roku, poinformował on, że przysłowiowa pierwsza łopata, zostanie wbita na placu budowy, dopiero wiosną 2026 roku. Ba okazało się, że wspomnianej spółce, przez ostatni rok, nie udało się dostarczyć  w odpowiedniej skali mapek do Urzędu Wojewódzkiego w Warszawie, aby mogło być wreszcie wydane pozwolenie na budowę, co jest kolejnym dowodem, że prace dotyczące tej inwestycji są niestety tylko pozorowane. Ta sytuacja potwierdza, że minister Lasek i jego zespół, a także podlegająca mu spółka CPK, celowo spowalniają prace nad tym projektem, często także je pozorują, a nawet blokują i bojkotują.

 

  1. Przypomnijmy także, że w przedstawionej latem przez Tuska i Laska koncepcji, jednocześnie z przygotowaniami do realizacji CPK, ma być realizowana rozbudowa lotnisk Okęcie i Modlin, co w oczywisty sposób oznacza, że publiczne pieniądze będą  niestety marnotrawione. Ponadto wokół zaprezentowanej przez nich koncepcji jest znacznie więcej wątpliwości, ich CPK ma już nie pełnić roli swoistego hubu przesiadkowego, nie ma w niej mowy o  towarowym charakterze lotniska, oraz jego znaczeniu militarnym. Odrzucono także budowę szprych kolejowych zawartych w projekcie CPK, szybkiego koleje mają prowadzić tylko do dużych miast, wiele tych mniejszych, które były leżały  na trasie wspomnianych szprych,  zostało ostentacyjnie pominięte. Ba w nowej koncepcji CPK, kolejową  białą plamą, stała się Polska Wschodnia, pomięto bowiem linie kolejowe do Rzeszowa czy Lublina, co jest powrotem do słynnego zawołania jednego z czołowych polityków Platformy, podczas poprzednich rządów tej partii (ch... z tą Polską Wschodnią). Obywatelski projekt ustawy o CPK, wszystkie te funkcjonalności przywracał i dlatego jego wczorajsze odrzucenie przez koalicję 13 grudnia, oznacza, że być może będzie realizowany jakiś kadłubowy projekt, który w rezultacie pozwoli dopiero za kilkanaście lat na powstanie kolejnego „Okęcia” między Warszawą i Łodzią, a nie wielkiego hubu przesiadkowego pomiędzy Azją i Ameryką i równie dużego lotniska cargo, z rozbudowanymi połączeniami kolejowymi.

  1. Na poniedziałkowej konferencji prasowej po nieformalnym posiedzeniu Rady Europejskiej w Brukseli, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdziła, że w związku z tym iż priorytetem UE jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom w poszczególnych krajach członkowskich , co w konsekwencji wymaga corocznego zwiększania wydatków na obronność, Komisja będzie elastycznie podchodziła do kwestii wielkości deficytów sektora finansów publicznych, wynikających z zapisów Paktu Stabilności i Wzrostu. Oznacza to akceptowanie wyższych niż 3% PKB deficytów sektora finansów publicznych wynikających z zapisów Paktu, pod warunkiem, że dodatkowe wydatki będą przeznaczane na obronę narodową. W tej konferencji uczestniczył przewodniczący Rady Europejskiej Antonio Costa, a także premier Donald Tusk, jako szef kraju mającego przewodnictwo w Radzie i nawet nie drgnęła mu powieka, po wypowiedzi von der Leyen, bo przecież akurat do Polski, pani przewodnicząca na jesieni poprzedniego roku tej elastyczności nie zachowała, a nasz kraj został objęty procedurą nadmiernego deficytu, mimo tego, że wydatki na obronność sięgnęły 3,3% PKB, a deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 5,1% PKB.

 

  1. Przypomnijmy, że jeszcze w maju poprzedniego roku, Komisja Europejska wymieniała aż 13 krajów zagrożonych procedurą nadmiernego deficytu, by ostatecznie zdecydować objąć nią tylko 7  w tym Polskę (oprócz nas także Francję, Włochy, Węgry, Maltę, Słowację, Belgię i powtórnie Rumunię). Okazuje się, że z tej procedury, udało się wyłączyć  między innymi: Hiszpanii, Cyprowi, Austrii, Estonii czy Czechom, w przypadku tych dwóch ostatnich krajów, argumentami były właśnie dodatkowe wydatki na zbrojenia, oraz wydatki związane z przyjmowaniem uchodźców wojennych z Ukrainy. A przecież rząd Tuska miał podobne merytoryczne argumenty, żeby nas z tej procedury wyłączyć, mimo tego ze deficyt sektora finansów publicznych wyniósł w 2023 roku 5,1% PKB, to  aż 3,3% PKB wydatki na obronę w tym około 2% PKB to wydatki na zakup uzbrojenia. Dodatkowo około 0,6% PKB stanowiły koszty tarcz energetycznych związane z wojną na Ukrainie, oraz około 0,3%  PKB, wydatki przeznaczone na pomoc uchodźcom wojennym z Ukrainy, a więc po odliczeniu tych wydatków, deficyt wyniósłby tylko 2,2 % PKB.

 

3. Przypomnijmy, że jesienią  2023 roku w konkluzjach Rady Europejskiej, znalazł się zapis, o który zabiegał ówczesny premier Mateusz Morawiecki, że wydatki na obronę narodową (dokładnie wydatki na zakupy uzbrojenia) nie powinny być zaliczane do deficytu budżetowego, a w konsekwencji także do deficytu sektora finansów publicznych. Dlaczego więc rząd Tuska, nie starał się wyłączyć Polski z unijnej procedury nadmiernego deficytu, chyba dlatego, że była ona na rękę obecnym rządzącym, bo pozwoli się szybciej „rozprawić” z programami społecznymi, czy wspieraniem finansowym inwestycji strategicznych. Co więcej polski rząd wybrał 4-letnią szybką ścieżkę redukcji deficytu sektora finansów publicznych, a jej zawartość świadczy o tym, że rząd Tuska jest gotowy, żeby głębokie cięcia wydatków budżetowych, Polaków  jednak mocno zabolały. I tak zapewne będzie, bo redukcja deficytu sektora finansów publicznych o ok 1 pkt procentowy PKB rocznie, oznacza bowiem coroczne cięcia wydatków na przynajmniej 40 mld zł i więcej, a to oznacza zagrożenie dla istnienia takich programów jak Rodzina 800 plus, 13. i 14. emerytura, bezpłatne leki dla seniorów po 65 roku życia, czy leki dla dzieci i młodzieży do 18 roku życia. Być  może nawet rząd Tuska ,zdecyduje się na powtórne podniesienie wieku emerytalnego, najpierw kobietom  do 65 roku życia, a później wszystkim do 67 lat, lub nawet do 70 roku życia. Drastyczne cięcia zaczną się jednak dopiero  po wyborach prezydenckich, gdy nie daj Boże wygra je kandydat koalicji Rafał Trzaskowski, bo przecież rządzący okrywając te przyszłe cięcia,  zmową milczenia, chcą ochronić jego kampanię wyborczą.