Sejm przyjął kwotowo-procentową waloryzację emerytur, najniższa kwota podwyżki 250 zł

  1. Na wczorajszym posiedzeniu Sejm zaakceptował rządową propozycję waloryzacji rent i emerytur, polegającą na podwyżce kwotowo-procentowej rent i emerytur od 1 marca przyszłego roku.

W nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych oraz niektórych innych ustaw, wstępnie przyjęto wskaźnik waloryzacji rent i emerytur w 2023 roku w wysokości 13,8%, a także najniższą gwarantowaną podwyżkę świadczenia w wysokości 250 zł.

Ostateczna decyzja o wysokości wskaźnika procentowego waloryzacji zostanie podjęta w lutym przyszłego roku, po ogłoszeniu przez GUS wskaźnika inflacji za cały rok 2023, do którego zostanie doliczone przynajmniej 20% wskaźnika wzrostu plac w gospodarce (można spodziewać, że waloryzacja może być jeszcze wyższa, ze względu na podwyższony poziom inflacji w ostatnich miesiącach tego roku).

Przy przyjęciu wskaźnika waloryzacji w wysokości 13,8% i najniższej kwoty waloryzacji w wysokości 250 zł, najniższa emerytura od 1 marca przyszłego roku wyniesie 1588,44 zł brutto (choć przy najniższych świadczeniach, kwoty brutto są kwotami netto, że względu na podwyższenie kwoty wolnej od podatku PIT z 3 tys. zł do 30 tys. zł, co oznacza, że pobierający świadczenia do 2,5 tys. zł nie płacą podatku dochodowego, tylko składkę zdrowotną).

 

  1. Na taką waloryzację emerytur i rent zabezpieczono w przyszłorocznym budżecie kwotę około 44 mld zł, dla porównania na tegoroczną waloryzację emerytur i rent przeznaczono około 18,5 mld zł.

Co więcej wypłacona zostanie 13-emerytura, która jest już stałym świadczeniem dodatkowym, a także 14-emerytura, która także od przyszłego roku będzie dodatkowym świadczeniem stałym.

Sumarycznie więc z obydwoma świadczeniami dodatkowymi i przewidzianymi środkami na waloryzację emerytur i rent w przyszłym roku do środowiska emeryckiego zostanie skierowane blisko 60 mld zł dodatkowych środków finansowych (około 14 mld zł na 13-tkę, ok.12 mld zł na 14-stkę i ok. 44 mld zł na waloryzację).

 

  1. Przypomnijmy przy tej okazji jak bardzo krytycznie o wypłatach 13. i 14. emerytur, wypowiadali się czołowi politycy Platformy, na przykład marszałek Senatu Tomasz Grodzki, który na antenie Polsat News w rozmowie z red. Rymanowskim, na pytanie czy po ewentualnym objęciu rządów Platforma zlikwiduje te świadczenia, powiedział „rozmawiamy z emerytami, oni nie chcą jałmużny”.

Wprawdzie dodał, że jego zdaniem „emeryci oczekują porządnych 12 emerytur” ale wieloletni senator, a obecny marszałek, powinien chyba wiedzieć, że za rządów AWS-UW w 1999 roku, system emerytalny w Polsce, został tak zreformowany, że dotychczasowy system zdefiniowanego świadczenia (solidarność międzypokoleniową), zastąpiono systemem zdefiniowanej składki (ile uzbierasz składki na swoim koncie w ZUS i w tzw. II i III filarze kapitałowym), taką będziesz miał w przyszłości emeryturę.

Przyszła emerytura w obecnym systemie zależy więc przede wszystkim od kwoty zgromadzonej składki przez każdego ubezpieczonego, więc los tych mniej zamożnych emerytów, państwo może tylko poprawić, corocznymi podwyżkami minimalnych świadczeń, wysokością waloryzacji, oraz wypłatą dodatkowych świadczeń, tak jak obecna 13. i 14. emerytura.

 

  1. Przypomnijmy także, że środki przeznaczone na podwyżki emerytur w 2015 roku (w ostatnim roku rządów PO-PSL), wyniosły tylko 3,6 mld zł (w poprzednich latach były jeszcze niższe), a o 13. i 14. emeryturze za tamtych rządów, emeryci mogli tylko pomarzyć.

Już w roku 2021 do środowiska emeryckiego zostało skierowane dodatkowo 36 mld zł, a w roku obecnym blisko 44 mld zł (kwoty przeznaczone na waloryzację, a także na 13-tą i 14-tą emeryturę).

Były to więc dodatkowe środki odpowiednio 10-krotnie mniejsze i 14-krotnie mniejsze, niż te wypłacone emerytom w latach 2021-2022 i wszystko wskazuje na to, że gdyby Platforma wróciła do władzy po wyborach na jesieni 2023 roku, to dodatkowe środki kierowane do emerytów od 2024 roku, wrócą do poziomu zaledwie kilku miliardów złotych.

Po prostu w budżecie nie będzie na to środków, ponieważ wróci przyzwolenie na „prywatyzację podatków”, które obowiązywało podczas rządów PO-PSL i w związku z czym wpływy budżetowe podczas tamtych rządów, były o połowę niższe niż te obecne.