Unia ogłosiła odwrót od rosyjskich surowców i chce go nawet symbolicznie finansować

  1. Po pierwszej wizycie przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w Kijowie ale także Buczy, gdzie zobaczyła masowe groby ludności cywilnej, po powrocie do Brukseli, ogłosiła konieczność odejścia krajów unijnych od rosyjskich surowców energetycznych.

KE przygotowała projekt programu nazwanego REPowerUE, który ma być częścią przyjętych wcześniej i już realizowanych Krajowych Planów Odbudowy (KPO) i w związku z tym wszystkie one będą nowelizowane.

Realizacja REPowerUE z jednej strony ma spowodować odejście krajów UE od zakupów surowców energetycznych w Rosji (ropy naftowej i jej pochodnych, gazu ziemnego i węgla) z drugiej oszczędności energii, a także inwestycje w źródła energii odnawialnej.

Po paromiesięcznych negocjacjach pomiędzy Parlamentem Europejskim i Radą, projekt rozporządzenia w tej sprawie właśnie został poddany debacie w PE, w której w imieniu ECR brałem wczoraj udział.

 

  1. Na początku podkreśliłem, że dopiero agresja Rosji na Ukrainę, pokazała jak szkodliwą politykę uzależniania krajów UE od rosyjskich surowców energetycznych, prowadziły Niemcy, a w konsekwencji także Komisja Europejska.

Dobrze się więc stało, że tuż po rozpoczęciu tej agresji, KE zaproponowała program odejścia od rosyjskich surowców energetycznych, ropy, gazu i węgla czyli REPowerUE w ramach krajowych KPO (Planów Odbudowy i Zwiększania Odporności).

Przypomniałem także, że mój kraj Polska od ponad 10 lat prowadzi konsekwentną politykę odchodzenia od rosyjskich surowców, stąd wybudowanie gazoportu w Świnoujściu, który zapewnia już ponad 1/3 naszego zapotrzebowania na gaz, gazociągu Baltic Pipe, (1/2 polskiego zapotrzebowania na gaz), czy interkonektorów gazowych z Litwą i Słowacją, wszystkie te inwestycje gwarantują Polsce bezpieczeństwo gazowe z innych źródeł niż rosyjskie.

Podobnie jest z ropą naftową od lutego tego roku ponad 90% dostaw ropy naftowej pochodzi już spoza Rosji, 7 lat temu blisko 100% ropy sprowadzanej do Polski, pochodziło z Rosji.

Podkreśliłem, że wszystkie te inwestycje sfinansowaliśmy przede wszystkim z własnych środków przy symbolicznym tylko wsparciu z UE i zwróciłem się do obecnego na sali komisarza Lenarcica, żeby KE wreszcie dostrzegła ten gigantyczny wysiłek finansowy Polski.

 

  1. Zgłosiłem także 2 poważne zastrzeżenia do obecnego kształtu REPowerUE, po pierwsze chodzi o źródła jego finansowania, aż 40% środków ma pochodzić z handlu pozwoleniami na emisję CO2 (ETS), co nadmiernie obciąża biedniejsze kraje członkowskie.

Po drugie zwróciłem uwagę, że brak derogacji od zasady DNSH (nie czyń poważnych szkód), w praktyce wyklucza możliwości finansowania z części grantowej REPowerUE takich przedsięwzięć jak terminale LNG, czy gazociągi i ropociągi.

A przecież tylko takie inwestycje w infrastrukturę techniczną, mogą pozwolić krajom członkowskich uzależnionym do tej pory od rosyjskich surowców, pozwalają na trwałe odejście od korzystania z nich.

 

  1. Jak zwykle przy ogłaszaniu tego rodzaju wielkich unijnych programów, KE ma problemy z pokazaniem źródeł ich finansowania i w tym przypadku środki, które wskazała, to zaledwie około 55 mld euro do roku 2027.

Ok. 20 mld euro ma pochodzić z aukcji pozwoleń na emisję CO2 (tych które KE ma w tzw. rezerwie stabilności rynkowej- MSR) i to w zasadzie jedyne „świeże” środki, pozostałe mają pochodzić z polityki spójności (ok. 27 mld euro) i Wspólnej Polityki Rolnej (ok.7,5 mld euro) ale te środki są już przecież rozdzielone pomiędzy kraje członkowskie i znajdują się w poszczególnych „kopertach” narodowych.

Natomiast sama KE szacuje inwestycje w ramach REPowerUE w całej UE do 2027 roku na przynajmniej 210 mld euro, co oznacza, że tak naprawdę propozycje finansowania tych przedsięwzięć z tzw. „świeżych” środków, sięgają zaledwie 10% wartości przewidywanych inwestycji.