Sugestia, że wagnerowcy tworzą zagrożenie na zamówienie rządu jest „ruską” narracją

  1. Od momentu kiedy żołdacy z grupy Wagnera, znaleźli się na terytorium Białorusi, a wielu analityków zajmujących się wojną twierdzi, że będą oni wykorzystywani przez Moskwę i Mińsk do destabilizacji granicy białorusko-polskiej, politycy Platformy i wspierające je media sugerują, że dzieje się tak wręcz we współpracy z polskim rządem.

Najdalej w tej sprawie posunął się przewodniczący Platformy Donald Tusk, który w niedzielny poranek na jednym z portali społecznościowych napisał „wygląda na to, że PiS szuka pomocy wagnerowców ze strachu przed wyborami. Marsz miliona serc wybije im te pomysły z głowy. Widzimy się wszyscy 1 października w Warszawie”.

Jeszcze tydzień temu Tusk zwoływał ten marsz pod hasłem protestu przeciwko nadużyciom władzy „takim jak w sprawie pani Joanny z Krakowa”, ale po tym jak okazało się, że jest ona skandalizującą performerką i proaborcyjną aktywistą, a media opublikowały wynik badania jej krwi na obecność alkoholu po przyjęciu do szpitala w wysokości 1,5 promila, „patronkę” zmieniono.      

 

  1. Tusk w zasadzie od momentu agresji Rosji na Ukrainę, bardzo często atakował polski rząd „ruską” narracją, uznając że mimo wojny za naszą wschodnią granicą, każdy pretekst do ataku należy bezwzględnie wykorzystać.

Szczególnie absurdalnie brzmią kłamstwa Tuska o współpracy rządu PiS z Rosją i Putinem, ale mimo to są ciągle powtarzane, choć nawet ci którzy „zadaniowali” Tuska, a więc politycy niemieccy, uważają, że jest dokładnie odwrotnie.

Cały cywilizowany świat przecież twierdzi, że działania prezydenta Andrzeja Dudy i premiera Mateusza Morawieckiego, były wręcz kluczowe dla zbudowania koalicji składającej się już z ponad 50 państw, której pomoc, pozwala Ukrainie bronić się przed rosyjską agresją.

 

  1. Niestety kłamstwa, będące klasyczną „ruską” narracją, to wręcz „specjalizacja” Tuska, zaczęło jeszcze latem poprzedniego roku od straszenia Polaków skutkami braku węgla, czy gazu na zbliżającą się zimę.

Później było przypisywanie tylko i wyłącznie polskiemu rządowi, odpowiedzialności za podwyższony poziom inflacji, choć cały świat wie i pisze o tym, że przyczynami tego zjawiska w 2/3 są rosyjskie działania hybrydowe na rynkach surowców energetycznych i rolnych, oraz agresja tego kraju na Ukrainę.

Teraz kiedy dzięki odpowiedzialnej polityce NBP i rządu inflacja spada już piąty miesiąc z rzędu, politycy Platformy i sam Donald Tusk starają się jak najszybciej zapomnieć o tym, że straszyli Polaków hiperinflacją i „chlebem po 30 zł”.

 

  1. Na szczególną uwagę zasługuje wolta Tuska w sprawie nielegalnych imigrantów, otóż na początku lipca w nagraniu video zamieszczonym na jednym z portali społecznościowych odczytał z kartki nazwy krajów islamskich, z których pochodzą migranci przyjeżdżający do pracy w Polsce, sugerując, że to właśnie oni mogą być niebezpieczni dla mieszkańców naszego kraju.

To oczywiście były kłamstwa Tuska i to podwójne, bo ludzie, którzy do Polski są sprowadzani, to nie klasyczni imigranci, a pracownicy kontraktowi, którzy przybywają do naszego kraju, tylko na czas kontraktu, najczęściej na 9 miesięcy.

Po jego zakończeniu są wysyłani przez zatrudniające ich firmy z powrotem do krajów pochodzenia, a w związku z tym, że chcą wracać do Polski do pracy, wypełniają w pełni warunki zawarte w tych kontraktach.

 

  1. Wiarygodność Tuska w sprawie imigrantów po tej niedawnej nagłej przemianie jest już dosłownie zerowa, choćby dlatego, że będąc już przewodniczącym Rady Europejskiej, pod koniec 2015 roku, przymusił swoją koleżankę partyjną i ówczesną premier Ewę Kopacz do zdradzenia Grupy Wyszehradzkiej i zgody na obligatoryjny rozdział nielegalnych imigrantów.

Po objęciu władzy przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i twardym postawieniu sprawy, że Polska nie będzie uczestniczyła w mechanizmie tego rozdziału (mieliśmy przyjąć w pierwszym podejściu około 7 tys. imigrantów), jako przewodniczący RE, straszył nowy rząd karami w wysokości 200 tys. euro za każdego nieprzyjętego imigranta.

Wreszcie kiedy „po zakończeniu kariery” w Europie został przysłany do naszego kraju, aby „odsunąć PiS od władzy”, a granicę białorusko-polską szturmowali w ramach wojny hybrydowej imigranci sprowadzeni z całego świata przez służby Putina i Łukaszenki, twierdził, że „to biedni ludzie, którzy szukają lepszego życia i trzeba im pomóc”.

Gdy rząd Zjednoczonej Prawicy zdecydował o budowie muru na tej granicy, drwił, że „trzeba będzie jeszcze przez ten płot puścić prąd elektryczny”, a także, „że ten mur nie powstanie ani przez rok, na nawet przez 3 lata”.

 

  1. A więc „ruska” narracja Tuska to między innymi straszenie Polaków „głodem, chłodem i ciemnościami”, inflacją i drożyzną, w tym chlebem po 30 zł, a jego wolta w sprawie nielegalnych imigrantów i oskarżenie rządu o ich sprowadzanie, to absurd jednocześnie połączony ze wsparciem dla hybrydowych działań Moskwy i Mińska.

Teraz oskarżenie wagi ciężkiej wobec rządu, współpraca z Putinem i Łukaszenką. aby przy pomocy straszenia wagnerowcami, doprowadzić do przesunięcia konstytucyjnego terminu wyborów, jest wprost wyjściem naprzeciw oczekiwań Kremla.

Nawet dziennikarze do tej pory wspierający Tuska, piszą że to „ruska” narracja.