Politycy PO zamiast pustych serduszek powinni nosić znaczek z Polską zajętą do Wisły przez Rosję

  1. Minister Mariusz Błaszczak zdecydował się odtajnić dokument z lipca 2011 roku „Plan użycia sił zbrojnych”, zatwierdzony przez ówczesnego ministra obrony narodowej Bogdana Klicha, który zakładał, że samodzielna obrona kraju potrwa maksymalnie 2 tygodnie, a po7 dniach wróg dotrze do prawego brzegu Wisły.

A więc ówczesny polski rząd przyjął, że  w zasadzie bez walki odda Rosjanom całe terytorium naszego kraju do rzeki Wisły, a linia tej rzeki będzie dopiero linią obrony z nadzieją, że za jakiś czas, Polsce pomogą wojska NATO-wskie.

Piszę za jakiś czas, bo w 2011 roku nie było jeszcze NATO-wskich tzw. planów ewentualnościowych, co oznacza, że na pomoc tego bloku militarnego, moglibyśmy czekać nie tygodnie ale raczej miesiące.

Oznaczało to, że w ręce Rosjan chciano oddać prawie połowę Polski, dla takich miast, że wymienię tylko te największe jak: Olsztyn, Białystok, Lublin, Rzeszów, szykowano powtórkę z Buczy i Irpienia, a Warszawa miałaby zostać miastem frontowym, ze wszystkimi tego strasznymi konsekwencjami.

 

  1. Przyjęcie takiego planu obrony w konsekwencji spowodowało, że ówcześni ministrowie obrony, zostali przymuszani do oszczędności w wydatkach na obronę, co zaowocowało likwidacją aż 629 jednostek organizacyjnych Sił Zbrojnych RP, duża część tych likwidacji dotyczyła jednostek na wschód od Wisły.

Ministrowie obrony Klich, a później Siemoniak tymi oszczędnościami w wydatkach obronnych wręcz się szczycili, a ten ostatni w obecności kilku generałów z rozbrajającą szczerością mówił o cięciach budżetowych w tej dziedzinie „jak nie ma, to nie ma”.

Działo się to w sytuacji kiedy Rosja otwarcie mówiła o konieczności wycofania się wojsk NATO-wskich na pozycje sprzed 1999 roku (a więc sprzed rozszerzenia tego Paktu na Wschód), ba realizowała imperialną politykę wobec sąsiadów (w 2008 roku zajęła dwa regiony Gruzji, a w 2014 roku ukraiński Krym oraz obwód Doniecki i Ługański).

Działo się to mimo tego, że ówczesny prezydent Lech Kaczyński na wiecu w Tbilisi w obronie Gruzji, publicznie obnażył strategię Moskwy mówiąc „najpierw Gruzja, potem Ukraina, później Państwa Bałtyckie, a być może i mój kraj Polska”.

 

  1. Upublicznienie przez ministra Błaszczaka planów oddania prawie połowy Polski agresorowi ze Wschodu, wywołało wręcz furię polityków Platformy, a także mediów ich wspierających.

Mówi się o ujawnieniu tajemnicy państwowej, o tym, że w ten sposób Rosja poznała nasze plany i że w związku z tym minister Błaszczak poniesie odpowiedzialność karną, tyle tylko, że Rosja już od 2008 roku wiedziała, co będzie robił rząd PO-PSL jeżeli chodzi o obronność.

Mówi o tym w szczegółach serial „Reset” pokazywany o wielu tygodni w TVP Info, w którym jego autorzy prof. Sławomir Cenckiewicz i red. Michał Rachoń, pokazują liczne rządowe dokumenty wytworzone w tamtym okresie.

Rosjanie nie musieli się specjalnie wysilać, żeby o polityce obronnej wiedzieć, informowali ich o tym czołowi politycy rządu PO-PSL odwiedzający Rosję, ba obserwowali z bliska jakie spustoszenie w jednostkach na wschód od Wisły, powoduje polityka tego rządu.

 

  1. Rząd Prawa i Sprawiedliwości zmienił tę politykę o 180 stopni, nowa strategia pokazuje, że będziemy bronili każdego skrawka polskiej ziemi, zmieniła się także doktryna NATO, czego najdobitniejszym wyrazem była dwukrotna wypowiedź amerykańskiego prezydenta Joe Bidena podczas jego wizyt w Warszawie „będziemy bronić każdej piędzi ziemi krajów NATO”.

Wyrazem tej zmian są także wydatki na obronność wynoszące blisko 150 mld zł rocznie (prawie 4% PKB) i zakupy nowoczesnego uzbrojenia, które jak twierdzą międzynarodowi analitycy uczynią z polskiej armii drugą najsilniejszą armię lądową w Europie.

W tej sytuacji właściwym byłoby, aby politycy Platformy w kampanii wyborczej, zamiast tych pustych serduszek, które noszą naklejone na piersiach, nosili znaczek z terytorium Polski, z zaznaczonymi do Wisły obszarami naszego kraju zajętymi przez Rosję.