Konserwatywna deklaracja o przyszłości Europy

  1. Wczoraj w tym samym czasie przywódcy 16 partii konserwatywnych z krajów należących do UE ( w tym Prawa i Sprawiedliwości), podpisali deklarację „W sprawie przyszłości Europy”.

Jest to odpowiedź partii centroprawicowych z większości krajów należących do UE na rozpoczętą przed paroma tygodniami konferencję, której głównym organizatorem jest Parlament Europejski ws. przyszłości Europy.

Już na tym etapie można przewidywać, że w konferencji PE chodzi o pogłębienie procesów, które nie prowadzą do rozwoju UE ale raczej do głębokiego kryzysu i do zjawisk, które z założeniami twórców UE, nie mają nic wspólnego.

 

  1. W deklaracji podkreśla się, że niepodległość i pokój pomiędzy współpracującymi ze sobą narodami w Europie, a także więzi transatlantyckie między UE i NATO, są dla Europejczyków wielką zdobyczą, dają im bowiem poczucie trwałego bezpieczeństwa i tworzą warunki optymalnego rozwoju.

Jednak seria poważnych kryzysów, które wstrząsnęły UE w ostatnich latach, pokazała, że dzieło europejskiej współpracy się chwieje, przede wszystkim dlatego, że narody czują iż krok po kroku odbiera się im prawo do wykonywania uprawnionej, suwerennej władzy.

Co więcej UE staje się coraz bardziej narzędziem radykalnych lewicowych sił, które chciałyby dokonać kulturowej i religijnej przemiany Europy, z jednej strony dążąc do wykreowania europejskiego superpaństwa, z drugiej destrukcji tradycji europejskich, negatywnej przemiany podstawowych instytucji społecznych i zasad moralnych.

 

  1. Rzeczywiście ostatnie lata funkcjonowania instytucji unijnych to odchodzenie od konsekwentnej realizacji 4 najważniejszych swobód, swobody przepływu towarów, usług, kapitału i ludzi, które stworzyły potęgę gospodarek unijnych krajów.

Coraz częściej wprowadza ograniczenia o charakterze administracyjnym szczególnie w zakresie świadczenia usług, a więc tej swobody, w której przewagi konkurencyjne osiągają firmy z krajów Europy Wschodniej nad firmami z Europy Zachodniej.

Jednocześnie coraz więcej czasu zajmują instytucjom europejskim sprawy ideologiczne np. w PE debaty na temat stref wolności dla ludzi LGBTIQ, czy praw reprodukcyjnych i aborcji.

Bardzo często toczą się w PE debaty o praworządności w krajach członkowskich i ten Parlament ją nieustannie ignoruje ponieważ głosuje nad tekstami, które w żaden sposób nie wchodzą w zakres kompetencji UE, w ten sposób łamie ich prerogatywy.

W sytuacji kiedy mamy w UE do czynienia z coraz większymi problemami, PE zastanawia się czy w budżetach uwzględniać perspektywę płci, czy ustala partycypację kobiet w zarządach przedsiębiorstw i instytucjach publicznych.

Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, o którą toczy się gra, kiedy omawiamy przede wszystkim takie i podobne kwestie w PE, to można wyobrażać sobie, że tak musiało wyglądać Bizancjum, gdy upadało.

 

  1. W tej sytuacji przywódcy kilkunastu partii z krajów UE podkreślają, że ich zdaniem, suwerenami w Europie są i pozostaną narody europejskie, a także, że wszystkie kompetencje nie przyznane Unii należą do państw członkowskich, w zgodzie z zasadą subsydiarności.

Uważają, że oprócz konsekwentnego stosowania powyższej zasady przyznania, konieczne jest stworzenie zbioru nienaruszalnych kompetencji państw członkowskich UE i odpowiedniego mechanizmu ich ochrony z udziałem krajowych sądów konstytucyjnych lub organów o równoważnych im kompetencjach.

Podkreślają, że podstawowym trybem dochodzenia do wspólnego stanowiska krajów UE powinien pozostać konsensus, a próby odchodzenia od niego, czy jego likwidacji, grożą przekształceniem UE w szczególną formę oligarchii.

Na koniec zaznaczają, że w krajach UE ciągle istnieje przemożna wola współpracy, a duch wspólnoty i przyjaźni przenika narody i społeczeństwa, co jest naszym kapitałem, który koniecznie trzeba wykorzystać reformując Wspólnotę.

Tego potencjału nie można zmarnować i w tym duchu trzeba reformować UE.