Donald Tusk załatwiający dla Polski unijne pieniądze-toż to Himalaje hipokryzji

  1. Wczoraj Tusk jak to ma w zwyczaju pojawił się w telewizji TVN24 i w porannym programie „Jeden na jeden” w rozmowie z red. Agatą Adamek, zapowiedział zmianę polityki Platformy w stosunku do unijnych pieniędzy dla Polski.

Teraz Tusk będzie przekonywał KE, by nie wiązać praworządności z unijnymi pieniędzmi, „by nie karać wszystkich Polaków za szkodliwą działalność PiS”, a więc będzie dążył do tego, żeby środki unijne między innymi z Krajowego Planu Odbudowy (KPO), nie były blokowane, tylko popłynęły do Polski.

Wprawdzie jak pisze red. Dominika Wielowiejska z Gazety Wyborczej, „pieniądze te tak czy inaczej zostaną Polsce przekazane, a wtedy Donald Tusk przypomni, że to jego zasługa” i oceniła, że to „sprytne” posunięcie byłego premiera.

 

  1. Ale czy pojawienie się w zaprzyjaźnionej telewizji przez byłego premiera i byłego przewodniczącego Rady Europejskiej i zadeklarowanie, że „od teraz” będzie on już działał na rzecz naszego kraju, spowoduje zmianę oceny jego dotychczasowego postępowania?

Nie sądzę, Donald Tusk przecież szkodził Polsce na forum unijnym jako premier, szkodził też także wtedy kiedy został przewodniczącym Rady Europejskiej, ba na drugą kadencję wystartował w sytuacji kiedy polski rząd przedstawił innego kandydata, korzystając z wsparcia jakie zaoferowała mu jego protektorka, kanclerz Niemiec Angela Merkel.

Żeby nie być gołosłownym przypomnę tylko zgodę Tuska na unijną politykę klimatyczną w 2008 roku, uderzającą przede wszystkim w takie kraje jak Polska mające energetykę opartą na węglu (wtedy w tej sprawie możliwe było weto), a później zgodę na jej przyśpieszenie w 2014 roku przez jego następczynię Ewę Kopacz, kiedy sam Tusk był już przewodniczącym Rady Europejskiej i te rozwiązania forsował na jej posiedzeniu.

 

  1. Już jako przewodniczący Rady wręcz wymusił zgodę premier Kopacz na tzw. kwoty imigrantów (Kopacz zdecydowała się te unijne rozwiązania poprzeć, zdradzając Grupę Wyszehradzką, z którą wcześniej ustaliła głosowanie przeciw tym rozwiązaniom).

Po tym jak w Polsce powstał rząd Prawa i Sprawiedliwości i przyjęte wcześniej unijne rozwiązania w kwestii imigracji zostały zakwestionowane, Tusk twierdził, że wprawdzie Polska może nie przyjąć 7 tys. wcześniej jej przydzielonych imigrantów „ale za każdego nie przyjętego zapłaci 200 tys. euro” i dodał „takie są unijne zasady”.

Później Komisja Europejska kierowana przez Junckera podjęła decyzje o rozpoczęciu wobec Polski procedury naruszenia unijnego prawa, grożącą karami finansowymi, Donald Tusk jako przewodniczący Rady mówił wtedy w Parlamencie Europejskim, że to „procedura optymalna i on w pełni ją popiera”.

 

  1. Przypomnijmy także, że niedawno na Campusie Polska koleżanka Tuska, była unijna komisarz, a wcześniej wicepremier i minister rozwoju w jego rządzie, Elżbieta Bieńkowska, opowiedziała się za zastosowaniem wobec Polski wysokich kar za każdy dzień zwłoki w stosowaniu się do rozstrzygnięć TSUE, a jeżeli to nie poskutkuje, to za całkowitym zablokowaniem unijnych środków dla naszego kraju.

Nie przeprowadziła jednak w swej wypowiedzi żadnej merytorycznej analizy relacji pomiędzy naszym krajem, a unijnymi instytucjami, tylko twardo domagała się karania Polski, wpisując się zresztą w tej sprawie w linię postępowania realizowaną od ponad 6 lat przez europosłów Platformy i Lewicy.

Trzeba także przypomnieć, że to właśnie europosłowie Platformy Jan Olbrycht i Janusz Lewandowski, pracowali w PE nad sprawozdaniami dotyczącymi tzw. mechanizmu warunkowości tzn. uzależnienia wypłat z unijnego budżetu od przestrzegania tzw. praworządności, który już wszedłby w życie, gdyby nie zaskarżenie go przez Polskę i Węgry do TSUE.

W tej sytuacji obecne zapowiedzi Tuska, że będzie załatwiał dla Polski unijne pieniądze, bo przecież nie można szkodzić Polakom, którymi rządzi „zły PiS” , nie można określić inaczej, niż Himalajami hipokryzji.