Jesienią Polacy staną przed wyborem 800 plus albo 8 gwiazdek

  1. Po sobotnio-niedzielnej konferencji programowej Prawa i Sprawiedliwości i ogłoszeniu przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego, propozycji podwyższenia kwoty na jedno dziecko z 500 zł do 800 zł, na opozycji zawrzało.

Niektórzy przedstawiciele opozycji twierdzą, że to tylko obiecanki wyborcze, inni że nie ma na to pieniędzy w budżecie, jeszcze inni że PiS nie może w taki sposób wydawać pieniędzy należących do wszystkich podatników, byli i tacy, którzy chcieli ten program ograniczać, adresując go do rodzin, w których oboje rodzice pracują.

Wielu ważnych polityków Platformy, świadomie, bądź nieświadomie, nawiązywało do wypowiedzi ówczesnego ministra finansów Jana Vincenta Rostowskiego „piniędzy nie ma i nie będzie” i znowu podobnie zresztą jak w kampaniach wyborczych w 2015 roku i 2019 roku, straszyło katastrofą budżetową.

 

  1. A doskonale wiemy, że żadnej katastrofy nie było, co więcej porównanie ostatniego budżetu naszych poprzedników z 2015 roku z budżetem na 2023 rok, jest dla opozycji wręcz miażdżące.

Dochody budżetu w 2015 roku wyniosły 289 mld zł, w 2023 roku mają wynieść 604 mld zł (i zapewne zostaną wykonane z naddatkiem), a więc są ponad 2-krotnie wyższe i to w sytuacji kiedy przez ostatnie 4 lata przechodziliśmy liczne szoki zewnętrzne takie jak: pandemia Covid19, gwałtowny wzrost cen nośników energetycznych, a teraz agresja Rosji na Ukrainę.

Z kolei dochody z VAT w 2015 roku wyniosły 123 mld zł, a w 2023 roku mają wynieść 286 mld zł, czyli będzie wzrost ponad 2,5-krotny, a wysokość tylko dochodów z tego podatku jest podobna do wysokości wszystkich dochodów budżetowych w 2015 roku (wtedy wyniosła 289 mld zł).

Co więcej także sugestie opozycji jakoby rosło zadłużenie naszego kraju, są nieprawdziwe, w 2015 roku wyniosło ono 51,3% PKB (i to po przejęciu 153 mld zł z OFE, co stanowiło wówczas aż 9% PKB), a na koniec tego roku wyniesie około 47% PKB (wg metodologii unijnej, a więc z uwzględnieniem funduszy pozabudżetowych w PFR i BGK).

 

  1. Opozycja jest w kłopocie także i z tego powodu, że rządy Prawa i Sprawiedliwości zyskały w ciągu prawie 8 lat rządzenia, niesłychanie ważną cechę, mianowicie wiarygodność.

Deklaracje programowe złożone w kampanii wyborczej 2015 roku i 2019 roku zostały w pełni zrealizowane, co było swoistym przełomem w stosunku do poprzednich rządów PO-PSL, czy SLD-PSL.

Prezes Kaczyński na ostatniej konferencji programowej, nazwał to „naprawą naszej demokracji” i w tym kontekście przypomniał, że wybory mogą być aktem demokracji albo aktem manipulacji.

Są aktem manipulacji wtedy kiedy w kampanii wyborczej, obiecuje się różne rzeczy, których nie ma się zamiaru realizować i w ten sposób wprowadza się w błąd, wręcz świadomie, oszukuje się wyborców.

Przypomniał, że „PiS zapowiadał w obydwu kampaniach wyborczych bardzo wiele, mieliśmy program, wielki program. I mogę uczciwie powiedzieć, że myśmy ten program zrealizowali i w ten sposób nadaliśmy demokracji właściwy sens”.

 

  1. W tej sytuacji w nadchodzących wyborach, Polacy staną przed decyzją opowiedzieć się za programem 800 plus, czy programem Platformy, który w skrócie można określić nazwą „ośmiu gwiazdek”.

Lider Platformy Donald Tusk wybrał nakręcanie złych emocji i został w ten zakładnikiem najbardziej skrajnych środowisk takich jak: „Silni Razem” Obywatele RP, Strajk Kobiet czy Lotne Brygady Opozycji, których jedynym przesłaniem jest wspomniane wyżej „osiem gwiazdek”.

Od dłuższego czasu, to właśnie one nadają ton kampanii, a Tusk spotykając się ze swoimi zwolennikami, często musi przemawiać na tle ludzi ubranych w koszulki z nadrukami „ośmiu gwiazdek”, co 2-krotnego premiera i szefa Rady Europejskiej, kompromituje do cna.