1. W Polsce trwa emocjonująca dyskusja kto poprze, a kto będzie przeciw w sprawie ustaw ratyfikujących unijny Fundusz Odbudowy i towarzyszące mu tzw. zasoby własne, a więc podatki, z których środki mają służyć jego obsłudze, a już wiemy, że jego ratyfikacja została zablokowana w Niemczech i najprawdopodobniej także w Holandii.
Do końca marca ustawy ratyfikujące ten Fundusz przyjęło 16 krajów, w tym przede wszystkim te, które najbardziej ucierpiały gospodarczo w wyniku kryzysu covidowego, a więc głównie kraje Południa Europy.
Ratyfikacja idzie trudniej w krajach Północy Europy, w tym głównie tzw. krajach skąpcach (Holandia, Austria, Dania, Szwecja, Finlandia) i ku zaskoczeniu wszystkich, do blokady doszło także w Niemczech i to prawdopodobnie przynajmniej na kilka najbliższych miesięcy.
2. Przypomnijmy, że tzw. kraje skąpcy, były głównymi przeciwnikami powołania Funduszu Odbudowy opartego o pożyczki dokonane przez Komisję Europejską w kwocie 750 mld euro podczas negocjacji tego projektu latem 2020 roku i dopiero po długich negocjacjach szefowie rządów tych krajów ostatecznie się na to zgodzili.
Otrzymali za to od szefa Rady Michela i kanclerz Merkel -wtedy przewodniczącej prezydencji w UE, „prezenty” w postaci ulg w składce (rabaty na około 7 mld euro rocznie) albo też dodatkowe środki w unijnym budżecie na lata 2021-2027.
Negocjatorzy wykonali podczas rozmów wobec tych krajów i inny poważny gest polegający na wyraźnym zmniejszeniu części dotacyjnej tego Funduszu i powiększeniu jego części pożyczkowej.
Z wyjściowej proporcji 500 mld euro dotacje, a 250 mld euro pożyczki, ostateczna wersja to 390 mld euro to dotacje (przy czym tak naprawdę tylko 312,5 mld euro to dotacje, ponieważ 77,5 mld euro automatycznie zasiliło programy zawarte w budżecie unijnym na lata 2021-2027), a pożyczki to 360 mld euro.
Ale na to na co zgodzili się premierzy 5 rządów wymienionych wyżej krajów, wcale nie muszą się zgodzić parlamenty ich krajów, gdzie panuje przekonanie, że przy pomocy środków z Funduszu Odbudowy np. Włochy i Hiszpania (dwaj najwięksi beneficjenci tego Funduszu), będą spłacać wcześniej zaciągnięte długi.
3. Niespodziewanie do blokady ratyfikacji Funduszu doszło w Niemczech, pod koniec marca w mediach pojawił się komunikat, że niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe, zakazał prezydentowi podpisania ustawy ratyfikującej unijnego Funduszu Odbudowy, przyjętej wcześniej przez obydwie izby parlamentu.
Na razie nie ma uzasadnienia tej decyzji ale jest ona rezultatem skargi grupy profesorów ekonomii skupionych wokół Bernda Lucke jednego z założycieli partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) i w poprzedniej kadencji europosła tej partii w Parlamencie Europejskim.
W skardze skierowanej do Trybunału w Karlsruhe, niemieccy ekonomiści podkreślają, że UE jest zobowiązana finansować swój budżet „całkowicie ze środków własnych, a nie kapitałem dłużnym”, a emisja obligacji przez Komisję Europejską, na finansowanie Funduszu Odbudowy ma właśnie taki charakter.
Podkreślają oni także, że „ci którym wolno wydawać pieniądze innych krajów mają tendencję do marnotrawstwa i nieefektywności”, a zaciąganie długów na tak dużą skalę przez KE prowadzi ich zdaniem „do uwspólnotowienia długów czyli do unii zadłużenia”.
4. Niemiecki Trybunał zakazał prezydentowi podpisywania ustawy ratyfikacyjnej, ponieważ chce merytorycznie rozpatrzyć zasadność tej skargi, więc jeszcze nie wiadomo jaka będzie jego ostateczna decyzja w tej sprawie ale już na tym etapie trzeba zauważyć, że rzetelnie pilnuje on, aby instytucje unijne tworzyły prawo tylko w zakresie kompetencji, które przekazały im państwa członkowskie.
Akurat w przypadku Niemiec jeżeli chodzi o Fundusz Odbudowy to z gwarantowaniem „cudzych długów” jest coś na rzeczy (w tej perspektywie finansowej odprowadzają składkę w wysokości około 25% wpływów budżetu), więc w podobnym procencie będą gwarantować pożyczki w ramach Funduszu Odbudowy.
Oznacza to, że kwota gwarancji Niemiec w ramach Funduszu Odbudowy, sięgnie blisko 100 mld euro, natomiast w postaci grantów uzyskają oni około 23 mld euro.
5. Proces ratyfikacyjny nawet nie zaczął się w Holandii, rząd nie miał do tego głowy, bo w marcu odbyły się w tym kraju wybory parlamentarne i mimo tego, że wygrała go partia obecnego premiera Marka Rutte, to ma on poważne kłopoty ze stworzeniem nowego rządu.
Ujawniono bowiem poufne materiały, z których wynikało, że chciał on się pozbyć swojego głównego oponenta zresztą z partii koalicyjnej, oferując dla niego ważną zagraniczną funkcję w negocjacjach z jego kolegami partyjnymi.
W związku z tym na początku kwietnia w parlamencie holenderskim doszło do głosowania wniosku o wotum nieufności, które Rutte wprawdzie wygrał ale zaraz po tym przegrał głosowanie w sprawie wotum zaufania, co wprawdzie pozwala mu pełnić obowiązki premiera ale osłabia jego możliwości prowadzenia dalszych rozmów koalicyjnych.